poniedziałek, 9 listopada 2009

Rozdział 7

Sorry!
Pomylila mi się kwestia szkoly!
Przecież w Stanach każdy ma indywidualny plan!
A ja napisalam, że Ness i Leona będą razem chodzić do klasy.
Ale już będę sie trzymać wersji Amerykańskiej.
Jeszcze raz przepraszam.:)
______________________________________

Z tego wszystkiego wstałam dziś o piątej rano!
W życiu tak wcześnie nie wstałam!
Ale już nie mogłam usnąć, więc poszłam pod prysznic, a kiedy skończyłam, zastałam Alice siedzącą na moim łóżku. Trzymała jakieś pudełko w ręku, i od razu mi je wręczyła. Trafiła idealnie!
W pudełku był komplet: śliczna, biała koszulowa bluzka, czarna ołówkowa spódnica i sweterek oraz czarne szpilki na 8 centymetrach. W sumie nie miałam co włożyć na dziś, a powinnam się ubrać na galowo.
-Wow! Dzięki za wszystko!- Powiedziałam do mojej cudotwórczyni.
-Nie ma za co. Dobra, wkładaj to i przygotuj się, też zaraz będę gotowa.
Zastosowałam się do jej poleceń i zaraz zeszłam na dół. Zastałam tam Alice w czarnej kiecce bez rękawów i dekoltu, Rosalie w czarnych spodniach rurkach i koszulowej bluzce, mamę w ciemno szarej spódnicy i klasycznej kremowej bluzce.
Tata, Jasper i Emmett byli ubrani praktycznie tak samo: biała koszula i czarne spodnie, tylko, że Emmett miał kamizelkę, a Jasper marynarkę. Tak przy okazji, to Rose zużyła cały zapas kamuflażowego ketchupu na moich wujków, za zabranie szczotki.
Spojrzałam na Jacoba i zdziwiłam się, bo zwykle się tak nie ubiera.
Miał na sobie jasną błękitną koszulę z luźnym krawatem i ciemne dżinsy. Jake widząc moje zdziwienie zaczął się ze mnie śmiać, widać miałam wyjątkowo głupią minę.
-No, wreszcie. Chodźcie już.- Popędziła Rose.
Wyszliśmy, i wsiedliśmy do samochodów: Emmett, Jazz i Alice pojechali kabrioletem Rosalie, oczywiście ona prowadziła. A Jacob, mama i ja pojechaliśmy z tatą. Mimo, iż nie mogłam się doczekać nauki i poznania osobiście Leony. Wymieniłyśmy się numerami telefonów, i już pisałyśmy sms’y.
I co? Jesteś już? Napisała, kiedy właśnie parkowaliśmy.
Właśnie przyjechałam, spotkajmy się przed wejściem, ok.?
Okej.

Tak się nasza „rozmowa” zakończyła.
Tak jak się umówiłyśmy, czekała na mnie przy wejściu do szkoły. Podeszłam do niej z Jacobem.
-Cześć, jesteś Leona, prawda?- Zagadałam do niej, bo chyba mnie nie poznała.
-Tak. Tak, to ja. A ty jesteś…?- Była trochę zdezorientowana.
-Renesmee. Gadałyśmy przez Internet.- Uśmiechnęłam się do niej.
-No tak. Fajnie ze jesteś!- Odpowiedziała, i pytająco zerknęła na Jacoba.
-A, to jest Jacob. Mówiłam ci o nim.
-Aha, miło mi. Leona.- Przedstawiła się, i podała dłoń Jake’owi.
-Mi też jest miło Cię poznać.- Odpowiedział uprzejmie uśmiechając się.
-No, to już się znamy. Możemy dołączyć do mojego rodzeństwa, to się nie zgubimy.
Weszliśmy do środka i znaleźliśmy moją rodzinkę.
-To jest Alice, Rose, Emmett, Jasper, Edward i Bella.- Przedstawiłam wszystkich. Leona wytrzeszczyła oczy, gdy zobaczyła te wszystkie piękne twarze.
-Eee… Miło mi…- Wyjąkała.
Poszliśmy do sali gimnastycznej, gdzie miała mieć miejsce uroczystość rozpoczęcia szkoły.
Przez cały czas były nudne przemówienia, występy chóru i tak dalej…
Kiedy przydzielili nas do naszych klas, mieliśmy zgłosić się do sekretariatu po plany lekcji.
Tata wziął dla nas wszystkich, i od razu załatwił, że będę na wszystkich lekcjach z Jacobem, on z mamą i Alice, a Rose z Emmettem i Jasperem. Z Leoną chodziłam na cztery z sześciu lekcji.
Bardzo się cieszyłam. Jacob też, bo chodziliśmy przecież na wszystkie lekcje razem. On nie mógł by się ze mną rozstać. Jutro miałam zacząć prawdziwą naukę. Super!
Mam nadzieję, że jakoś sobie poradzę.

2 komentarze:

  1. Oj poradzi sobie napewno poradzi!!:** I jak tam?? Wielkie odliczanie rozpoczęte, co?? :D Kama

    OdpowiedzUsuń
  2. cześć :)
    fajny blog, lubię Twilight.
    mam pytanie jak ustawic ten "licznik" do premiery NM?

    zakazana0.blog.onet.pl
    Pozdrawiam zakazana0

    OdpowiedzUsuń

Kulturalnie mi sie wyrarzać, bo komentarz usunę :)