wtorek, 29 grudnia 2009

Rozdział 15

Naprawdę was przepraszam, że tak dlugo nic nie pisalam.
No nie wiem, nie miala weny, mialam malo czasu...
Ale już cos mam :)


I oczywiscie dzięęęęęęęęęęęęęękuję Bartkowi za wspaniałe pomysły, które ukazały się już w tym rozdziale, ale ukarzą się jeszcze w następnych. :):*:)

________________________________________

Wreszcie na polowanie!
Jestem już strasznie „głodna”.
Chyba nie tylko ja. No, ale dopiero, co otworzyłam oczy, a już zauważyłam Emmetta w drzwiach mojego pokoju z wielkim, prawdopodobnie wypełnionym zimną wodą wiadrem. Jak tylko go z takim dodatkiem zobaczyłam, zerwałam się z łóżka i z wampirzą prawie szybkością pobiegłam do łazienki zamykając szczelnie drzwi.
-Nie dam się żywcem!- Krzyknęłam do Em’a.
-No weeeź!!! Jak nie dzisiaj, to jutro! I tak w końcu cię obleję!
-Nie dam się! Mam wsparcie mamy, Alice, Rose, Esme, Carilisea i może nawet taty!- Wymieniałam.
-O nie! Esme i Carilise są bezstronni, a Edward nie przejdzie na twoją stronę! Męska solidarność!- Odpowiedział mi, ale chyba dał za wygraną, bo usłyszałam jego kroki zmierzające w stronę salonu. Wzięłam szybki prysznic, i ubrałam się w szary dres i adidasy. Włosy upięłam w wysoki kucyk, i zeszłam na dół. Wszyscy byli już przy drzwiach i czekali zniecierpliwieni na mnie.
-Mogłaś się pośpieszyć- Powiedziała mama.
-Nie musieliście na mnie czekać. Przecież mogliście iść bezecnie. Potem bym dołączyła. Nikt już się nie odezwał. Biegliśmy tak z pół godziny, i natrafiliśmy na świetny las, a po drodze minęliśmy wielką polanę, idealną do bejsbola! Kiedy przystanęliśmy, postanowiliśmy wreszcie zapolować, więc się rozdzieliliśmy. Jake nie wybrał się z nami. Wolał ludzkie jedzenie, więc sama ruszyłam na wschód, i starałam się namierzyć jakieś zwierzę. Wybiegłam już na tyle daleko, że nie wyczuwałam swojej rodziny, a tata już pewnie nie czytał mi w myślach. Było jeszcze wcześnie, więc było trochę mgliście.
Nagle stanęłam jak wryta. Przeraziłam się nie na żarty. To, co wyczułam, kojarzyło mi się z cytrusami i tytoniem. Zapach bez wątpienia należał do wampira. Mój instynkt nakazał mi uciekać przed nieznanym, niestety moja własna natura i charakter kazały mi zbadać nieznanego przybysza. Oczywiście zignorowałam instynkt, i stałam tak, aż nieznajomy przybiegnie również zaciekawiony moim zapachem. Wreszcie ujrzałam wampira wyłaniającego się zza gęstej mgły. Był to mężczyzna, jak to wampiry niezwykle przystojny, z krótkimi ciemnymi włosami. Był bardzo umięśniony. Mniej niż Emmett. Bardziej przypominał Jaspera budową ciała. Wyglądał na może dziewiętnaście lat. Był oczywiście nieziemsko blady, ale zachował się ślad dawnej śniadości jego cery. Ubrany był w biały podkoszulek i zwykłe, ciemne poprzecierane dżinsy. Najbardziej jednak w oczy rzucał się kolor Jego tęczówek. Krwista czerwień. Odrobinę się przestraszyłam, bo przecież wampirem to ja nie byłam, no i w moich żyłach płynęła krew. Co prawda człowiekiem nie byłam, ale jeśli mężczyzna był bardzo głodny, mógł zaatakować nawet mnie. Nieznajomy jednak podszedł do mnie, zdziwiony moim zapachem. Zachowywał się dziwnie. Wpatrywał się we mnie jak bym była ślepa. Świdrował mnie wzrokiem! Kultury, człowieku!
-Witaj.- Przywitał się jednak. Wow, jednak nie jest ostatnim cepem – Nazywam się Tristan. Po prostu Trist.- Dziwne imię. Ale fajne, takie oryginalne.- A ty? Jak masz na imię?
-Renesmee. Ale możesz mi mówić Ness albo Nessi, jak reszta mojej rodziny.- Moje imię na pewno też go zaintrygowało, ale bardziej zdziwił się na moje słowa o rodzinie.
-Miło mi cię poznać, Ness.- Podał mi dłoń a ja ją uścisnęłam.- Nie mogę ukrywać, że twój zapach bardzo mnie zainteresował. Kim, a raczej, czym jesteś?
-Czym?- Rozbawiło mnie tak sformułowane pytanie, więc się uśmiechnęłam- Jestem hybrydą. Człowieka i wampira. Dość niespotykane.
-Tak, rzeczywiście, niespotykane. Ale bardzo udana jesteś.- To miał być komplemęt? Trochę słaby. Wciąż nie byłam przekonana, co do tego Tristana. Tak dziwnie na mnie patrzył…
-Eee… Dzięki?- Wybuchną śmiechem, jak gdybym powiedziała coś zabawnego. Kiedy skończył, zapytał:
-Czy, ekhm, czy byłabyś tak miła, i przedstawiła mnie swojej rodzinie? Nie powiem, że bardzo mnie ona interesuje.- Trochę się krępował. Dobrze. Nie wiem, dlaczego byłam do niego tak uprzedzona. Może to dla tego, że żywił się krwią ludzką. To mnie z miejsca uprzedzało do wampirów. Wydawali mi się dzicy, nieokrzesani, i chamscy. Ale chyba się myliłam. Przynajmniej on się taki nie wydawał.
Jednak nie do końca pozbyłam się niechęci do niego. Założę się że to dlatego, że Trist zabijał ludzi. Mogłam jednak mieć nadzieję, że zmieni swoją dietę za pośrednictwem mojej rodziny.
Może wtedy nie czułabym do niego takiej…odrazy?
-Jasne, chodź za mną.- I ruszylimy w stronę mojego domu...

3 komentarze:

  1. Bosze, zajebisty rozdzial!!! Czekam na nasstepne!!!!!! Ej to nie fer ja tez chce miec dedykacje!!!!! :P

    OdpowiedzUsuń
  2. No wiesz, tak szczegolnie to nie ma czego komentowac, bo rozdzial jest w deseczke!!!! XD Haha! A ja mam dedykacje!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej Bartek to nie ja napisałam pierwszy komentarz!! Ja się zawsze podpisuje na końcu !! Ktoś nowy? Przeprowadzka zaczyna sie rozkręcać...

    Kama

    OdpowiedzUsuń

Kulturalnie mi sie wyrarzać, bo komentarz usunę :)